Ten post dedykuję Marinie Dombrowskiej. Nie wiem, czym to jest.. Recenzją? Poetycką dedykacją? Dostałam ją, gdy byłam w górach. Byłam sama. Usiadłam na pieńku przed malutkim piecykiem i patrzyłam, jak za oknem wszystko zasypało. Pies. Pies czarny i duży podszedł do mnie - zrobił to pierwszy raz odkąd się znamy (a jest psem po traumie, 4 lata przebywał w klatce 2x2 metry) - położył mi na uda łeb, i wziął. Wziął. Chciał dostać - całe to wzruszenie. A potem pomyślałam, że on po prostu czuł. Czuł, czego my nie widzimy. A co jest...  

Bo to nie jest recenzja. Nie wiem, co się z takimi tekstami robi. Szczególnie wtedy, gdy są tak świetnie napisane, i chciałoby się, żeby ktoś jeszcze Marinie powiedział to samo.

DZIĘKUJĘ, MARINA!

 

"Otwiera się. Wnętrze otwiera się, w chwili, gdy musi, gdy dusza i ciało dostaje znak: m o ż e s z.

Kiedy dużo się o tym czyta, kiedy się w to zagłębiasz, umysł, dusza i ciało dostaje impuls: d z i a ł a j.

Od kilku dni, małymi łyżeczkami sączę książkę Rity Jankowskiej ,,Dryfujące słońca”. To raczej nie jest do czytania na raz. Zresztą, choroba… nie pozwala.

Rita Jankowska i jej… debiut prozatorski? Debiut wydawniczy? Spektakl przenośny? Spektakl bez oświetlenia? Spektakl bez wynajmowania sali, bez sceny? Spektakl przenośny w miejsca prywatne. Domowy spektakl słowa. Spektakl w domu. Co w domu, zostaje w domu? Pod dywanem? Za powierzchnią okna, parapetu? Za storczykiem i upiętą firaną? Za umytymi oknami? Tym razem Rita Jankowska za sprawą tej książki wchodzi do domu? I tam, subtelnie, na zasadach domowniczych widzów, w ich tempie, odbywa monodram? Powiedzieć leczniczy, dodać leczniczy, to powiedzieć banał. Dlatego, niekoniecznie. Dlatego, nie wiadomo. Dlatego nikt się nie odważy powiedzieć: Jaki? Jaka? Jakie?
               Z pierwszej warstwy zdaje się, że Rita robi coś dla siebie:  obudziłam się rano i poczułam, że muszę przepisać swoje życie(...), żeby przeżyć. Żeby być dzisiaj tu jako nowo  n a r o d z o n a  OSOBA.  Robi coś dla siebie, coś przez siebie przepuszcza, by potem dać. To działa. Szczególnie, gdy przebiega przez to sama, biegiem katorżnika. To staje się wiarygodne. Każdy z nas ma swoje traumy. Być może dlatego tak działa? To, gdy pisze i jak pisze. Rita odsłania to, co żyje bez światła - wiele lat -  jak Alekos Panagulis. W zamarznięciu, bez okien. Rita polaryzuje tę sytuację:  da się żyć bez światła, bez okien.

- Tak Oriana, jesteś moim oknem, ale to dla mnie za dużo, źle wytrzymuję okna. A jednocześnie pokazuje perspektywę równoległą, bez której nie da się żyć:

- Tak Alekos, jesteś moim oknem, ale to dla mnie za trudne mieć tylko jedno okno.

Tworzy pewnego rodzaju zgrzyt. Kakofonię światów odtwarzanych równolegle. Jazgoty, trzaski i łagodność muzyki w jednym. Piłowanie, uderzanie młotem i jednocześnie dźwięk rzeki, czystej wody; dzień w dzień, noc, i na powrót w dzień. Bez ustania, płynąca i otwarta dla każdego ludzkiego ciała. Dla każdego ciała.

Ta równoległość, to pewnego rodzaju sprzężenie. Budzi reakcję, ruch, działanie. Nie chodzi o estetykę, a  o
  w y d a r z e n i e.

Znana jest swojemu widzowi. Tekst Rity tnie w poprzek. Nie koniecznie chodzi o głębokość cięcia. Raczej o to, aby ukazać warstwę. Dostać się ostrzem i pokazać przekrój.  A może zależy jej, by zajrzeć co tam jest? Nie. O n a - już tam jest. Dlatego jej cięcie jest spokojne, bez asekuracyjnych ruchów. Tnie precyzyjnie: w szramę, w punkt.  Widz-słuchacz podążając za opowieścią, nie orientuje się, a oto już patrzy na panoramę, wycinek... swoich spraw. Odsłoniętych dokładnie w tych miejscach, które zna i rozpoznaje jako istotne. A w tle woda. Dłoń delikatnie zanurzana. W wodzie. W  misie. Daje tym samym znak, że oto ostrze nie jest już potrzebne. Tylko ten jeden, jedyny raz, a później gojenie. Woda przelewa się między spodem naczynia, dłońmi, a twarzą. Ona krąży. Powraca na swoje miejsce i ponownie toczy koło.

Spotkanie wokół książki Rity, to coś jeszcze. Oto zrzeka się ona ostatecznie tego wieczoru teatralnych narzędzi swoim pierwszym zdaniem:  proszę zgasić sufit. Zostawia reżyserskie przyrządy, wchodzi w słowo, jest tylko słowem. Elementem teatru jesteśmy my: widzowie. Wciąż. A jednak na tym spotkaniu także, dzieje się teatr. Monodram.

Czy zatem Rita Jankowska stała się tego dnia (albo od 2020, odkąd pisze życie) pisarką? Nie.
Czy była nią? Tak. Czy debiutuje jako pisarka? Nie. Debiutuje jako ta, która daje widzowi słowo do wzięcia. Do zabrania ze sobą. Choć i to nie…

 Chcąc uczciwie zanurzyć się w to stwierdzenie, należy wskazać, że już w wielokrotnie przed tym sięgała do zapisu słowa. Można więc powiedzieć, że już wcześniej niosła słowo w przestrzeń prywatną widza. Stworzyła słuchowisko ,,Ślicznie mnie zszyli”, z myślą o tych, którym autobus nie przyjedzie, którzy  nie zdążą.  A już na pewno nie zdążą do teatru. Niosła im przez to słuchowisko: słowa. Wychodząc do nich. Nawet nie to, że naprzeciw, raczej  do nich. Pukając im do drzwi i pytając:  czy chcieliby - a głównie:  czy chciałyby te słowa wziąć?

 Albo tworząc słuchowisko ,,Edek Świruś” dla młodych. Także przyszła do nich, do ich zamknięcia, do ich uwięzienia ze słowem do wzięcia. Albo, chwilę przed książką, daje słowa w performatywnym czytaniu ,,Krwawią purpurowo kwiaty hiacyntu”. Owszem dawała słowa już wcześniej, ale jak dotąd tylko na ucho, tylko na słuch.

„To nie jest tylko kronikarstwo traumy. Może jest poznaniem swojego początku? Nurkowaniem w ból? Marszem wstecz? Wracaniem do tego jeszcze raz, by zapytać: w co ją tak ukłuł? Poznaniem przyczyny. Może jest przepisywaniem całej orkiestracji cierpienia? Może jest próbą osiągnięcia wolności przez objęcie miłością choćby jednego człowieka? Może pisaniem jako unicestwieniem bólu? Może nie potrzeba płci, by usłyszeć i zobaczyć każdy znak. By rozpoznać, by poddać się Procesowi, by zrozumieć, że on jest większy od nas. Może żeby zrozumieć, że jak złapie to on nie pyta - tylko prowadzi - za pomocą tego co daje:  ludzi, naturę, rzekę.
Bo chce, byś była zdrowa”.

Może dlatego Rita spisała i dała nam słowa / tym razem/: na wynos : do domu : do życia".

  

                                                                                                                                                                    Marina Dombrowska

poetka, wieloletnia organizatorka slamów poetyckich w Gdańsku

Komentarze

Popularne posty